Wreszcie pojawiły się pierwsze małe tykwy:) Z każdym dniem będzie ich coraz więcej, z czego się bardzo cieszę. Na pewno nie wszystkie się pozawiązują. Jednak nie będę chodziła po uprawie z pędzelkiem. Od zapylania są owady:P A natura wie co robi. Ewentualnie jakby był jakiś kryzys to dopiero o tym pomyślę.
Pierwsze tykwy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zapowiadają się cudne zbiory !
OdpowiedzUsuńU mnie niestety, sponiewierane przez psa, mają marne szanse na wydanie plonów. Na szczęście lubię się dzielić i u znajomej rosną sobie, powiem więcej, wyszła jedna z Twoich Cannon Ball :)
Pozdrawiam :)
U nas też już zawiązują się owoce, chociaż tylko jedna z tykw poszła do góry, reszta dalej mała... zobaczymy :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń