Tykwa, wszędzie tykwa... w powietrzu i na mojej stopie!
Wkraczam w nową dziesiątkę życia. Żarty się skończyły, trzeba spoważnieć:P Więc zanim to wszystko nastąpi to może jakieś ognicho lub nowa dziarka:) Oczywiście świętuje ze mną również tykwa, bo przecież już od dawna mi towarzyszy.
A ognisko bardzo udane. Grzaniec, kiełbaski i oczywiście pianki, pianeczki, pianunie (dla mnie obowiązkowo musi być coś na słodko). Zimowy klimat dookoła nikomu nie straszny:) Po kilku próbach udało się również stworzyć tykwę w powietrzu:D Dzięki Ziomeczki za napis:-*
Tykwowa mania coraz bardziej się nasila:P Na tyle, że postanowiłam mieć tykwę zawsze przy sobie! Hahaha! No tak! Wyrosła mi na stopie! Na razie tylko jedna, kilka listków i kwiat, ale kto wie jak to się może rozwinąć... Czy to jeszcze pasja czy już obsesja? :)
Wcale nie trzeba spoważnieć, jaka by to kolejna dziesiątka miała być, wręcz przeciwnie! Ślę rocznicowe serdeczności. Przekładaj swoje cudowne plastyczne wizje w kolejne dzieła sztuki.
OdpowiedzUsuńUśmiałam się:)
Bez urazy, lecz Twoja, skądinąd zgrabna przecież stópka, wygląda na tej fotce jak dokumentacja z miejsca zbrodni :)
Pozdrawiam.
Dziękuję:) Właśnie! Wiek wiekiem, a ja ciągle czuję się na 18 lat:) A skojarzenie ze stopą z miejsca zbrodni pewnie przez tą bladość:D
UsuńWszystkiego co najlepsze :)
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę i by pasja tykwowa się rozwijała, można to nawet nazwać obsesją, na jedno wychodzi :) Sprawia przyjemność prawda? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAch, powinnam dopisać więc dopisuję, gratuluję tatuażu!
Dziękuję ślicznie:) Oczywiście będę dalej rozwijać swoją pasję, bo pomysłów na tykwę mam jeszcze mnóstwo:D
Usuń