Lampka nocna z tykwy kobry. Tykwy te przybierają bardzo fajne, powyginane kształty. Myślę, że świetnie nadają się do takiej kombinacji:) Przy okazji widać moje pierwsze kroki przy frezowaniu tykwy - te prześwity na lampie. Technika dość trudna, bo łatwo jest przedziurawić tykwę, a zbyt mało wydrążone kształty nie prześwitują. Ale wszystko jest do opanowania, trzeba tylko ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć...
Reggae nocą
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak tak patrzę na Twoje lampy to marzy mi się osobny pokoik z masą półek, na których byłyby takie lampiony. Po męczącym dniu, wieczorem w fotelu z włączonymi dziesiątkami lamp. To byłoby piękne :)
OdpowiedzUsuńJuż jedna lampka tworzy naprawdę cudny nastrój:) do tego jeszcze ulubiona muzyka i tak można wypoczywać.
UsuńTa mi przypomina wychylające się oko jakiego obcego. Efekty niesamowite.
OdpowiedzUsuńIdentycznego "łabędzia" wywaliłam w tamtym roku na śmietnik, nie wiedziałam, że można go oczyścić z pleśni, no i oczywiście wysuszyć.
Na przyszłość będziesz wiedziała:) Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam.
UsuńŚliczna lampka!
OdpowiedzUsuńPiękna :)
OdpowiedzUsuńPrześwitujące wydrążenia dają naprawdę fantastyczny efekt :D
OdpowiedzUsuńPo zaświeceniu przypominają mi trochę bursztyny. Dziękuję za miły komentarz i pozdrawiam serdecznie:)
UsuńRewelacyjna :)
OdpowiedzUsuńEfekt cudny! Podziwiam, podziwiam, podziwiam!
OdpowiedzUsuńPiękna :)
OdpowiedzUsuńNie do wiary, ile kształtów i kolorów potrafisz wyczarować. Chętnie widziałabym taką lampę na biurku synka :)
OdpowiedzUsuń